Ellen G. White, Kościół poddany próbie w Minneapolis.
Dzisiaj jedyną nadzieją dla naszych zborów jest okazanie skruchy i powrót do pierwszych uczynków. Imię Jezusa nie rozpala serc miłością. Mechaniczne i formalne przestrzeganie nauk, zajęło miejsce głębokiego i czułego miłosierdzia wobec braci. Czy ktokolwiek zwróci baczną uwagę na poważne napomnienie: „Zawróćcie, zawróćcie ze swoich złych dróg! Dlaczego macie umrzeć?” (Ezech. 33,11). Upadnijcie na Skałę, rozbijcie się o Nią i pozwólcie Jezusowi, by was przygotował i ukształtował, żebyście byli naczyniami do celów zaszczytnych (patrz: II Tym. 2,21). Oby następujące słowa wywołały wśród ludu bojaźń i drżenie: „A jeźli nie chcesz, przyjdę przeciwko tobie rychło, a poruszę świecznik twój z miejsca swego, jeźlibyś nie pokutował”. Co potem nastąpi? „Jeżeli zatem światło, które masz w sobie, staje się ciemnością, jakaż wówczas zapanuje ciemność!” (Mat. 6,23 SK).
Duch Święty nie będzie się ciągle borykał z sercem, które jest przepełnione przewrotnością i uporem. Ten nieskończenie Wyrozumiały, który własną krwią zapłacił cenę zbawienia Swojego ludu, mówi to wprost do nich. Kto będzie chciał posłuchać Jego ostrzeżeń? Czy zbory, które przyznają się do wiary w prawdę na ostatnie dni, staną się drzewami przynoszącymi owoce sprawiedliwości? Dlaczego nie przynoszą wielu owoców ku uwielbieniu Boga? Dlaczego nie pozostają w Chrystusie i nie wzrastają z mocy w moc oraz z charakteru w charakter?